I znów tak wyszło.
Rano umówiłem się z kolegą Wojtkiem i kolegą Arturem na Kabatach.
56'29''
Bieg z pogaduchami przez całą drogę. To lubię.
Wieczorem z panią J.M. udaliśmy się na Warszawiankę.
Bałem się tego basenu, jak diabeł święconej wody.
I rzecz jasna - pierwsza próba i nie dałem rady przepłynąć całej długości na raz - musiałem wyjśc do pozycji, w której mogłem uspokoić oddech.
Ale! Po 4 czy 5 próbach - dałem radę.
Wspaniale. Mogę już na raz przełynąć 50 metrów. Muszę dołożyć do tego jeszcze tylko 1850 metrów i już będę kozak.
piątek, 23 kwietnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
super, niedługo mnie przegonisz!
OdpowiedzUsuńTAK TRZYMAĆ KUBA!!!
OdpowiedzUsuńPaweł