Znów basen. Znów Wodnik.
Czasem obserwuję pływaków na torach obok. Mielą wodę rękami, nogami wywołują fontanny, niczym wieloryby wypuszczające pianę na 20 metrów ponad lustro wody. Widać w tym wszystkim dużo wysiłku. Ile energii musi kosztować to ciągłe wyjmowanie i wkładanie rąk do wody. Niektórzy prostują rękę jeszcze przed zetknięciem z wodą - jakby chcieli sięgnąć najdalej jak się da, do końca basenu i - plask - walą taką wyciągnięta ręką płasko w lustro. To chyba nie zwiększa ich prędkości.
Czasem, wręcz od początku pracy nad kraulem, przyglądam się takim pływakom, bo tak właśnie nie chcę pływać. Liczę ich ruchy - pływackie kroki - na jedną długość 25-metrowego basenu. Ile tego wychodzi? 25, a u niektórych nawet 30! Machnięć obiema rękami.
Od razu przypominają mi się słowa Terry'ego Laughlina, twórcy Total Immersion. Odszukuję je w książce:
"Moja pływacka strategia w koledżu przypominała nakręcaną zabawkę do wanny. Jak tylko ręka dotyka powierzchni wody, trzeba ją zagłębić i ciągnąć do tyłu. Niestety w ten sposób bardzo mało czasu spędzałem z jedną ręką wyprostowaną przed sobą. Moje ruchy były krótkie i to widać. Jedna długość basenu oznaczała dla mnie 24 do 25 ruchów, a teraz, kiedy mam już ponad pięćdziesiąt lat, wykonuję tylko 14-15 ruchów. Szybkie ruchy utrudniały szybkie pływanie."
Jedna z najważniejszych rzeczy, którą wpoiłem sobie do głowy podczas nauki kraula, to fakt, że im mniej ruchów wykonujesz, tym mniej się męczysz i... dalej płyniesz. Bez wchodzenia w szczegóły, ale kwestia zmęczenia jest oczywista, natomiast większa prędkość wiąże się z większą opływowością (dobre słowo do zagadnień pływania).
Tak czy inaczej. Zwykle, gdy wskakuje do basenu, pokonuję 25. przy 17 ruchach, robiąc 5 wdechów (co trzy kroki jeden). Dziś udało mi się zejść do 14 kroków i 4 wdechów. I to nie odbijając się od ściany na początku.
Policzmy. Człowiek, który machnie 25 razy na 25 metrów przepływa przy każdym ruchu metr. Ja, wykonując 14 machnięć, przy każdym ruchu przepływam 1,78 metra. Gdybym wykonał 25 ruchów, przepłynąłbym 44,5 metra.
Nie, nie chodzi o to, że pływam już jak Laughlin. Chodzi o to, że doświadczam momentami uczucia szybowania w wodzie. I to jest najważniejsze.
Dziś przepłynąłem łącznie 800 metrów. Oczywiście po każdej długości zatrzymywałem się i łapałem oddech. Nie męczę się bardzo, ale żeby pokonać 800 metrów w ciągu, jeszcze trochę wody w systemie oczyszczającym Wodnika przepłynie.
Dziś koniec tygodnia odpoczynkowego.
Trzy razy byłem na basenie, raz biegałem przez niecałe 55 minut.
Teraz znów dwa tygodnie ostrzej.
niedziela, 2 maja 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
super, coraz lepiej Ci idzie,
OdpowiedzUsuńteż muszę mniej machać,
nie liczyłam, ale chyba robię więcej machnięć niż Ty! :)