Znów z kolegą Kubą przemierzamy ścieżki leśne nad Zalewem Sulejowskim. Tym razem mamy pod opieką niezbyt doświadczonych rowerzystów. Zamykam stawkę ok. 40 osób. Pilnuję pana, który przyznał, że od 30 lat nie siedział na rowerze. To widać. Pierwszy zjazd, a pan ledwo utrzymuje równowagę, a pędzi... Na złamanie karku. Na dole powiedział, że z wrażenia zapomniał o hamulcach.
Siła wyższa czuwała jednak nad jego życiem - na szczęście!
W niecałe 2 godziny pokonujemy 12 kilometrów. Państwo są znurzeni. W drugą stronę, w podobnym tempie z kolejną grupą.
Ruch zawsze to jakiś jest.
czwartek, 20 maja 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz