Taki kierunek obraliśmy. Czyli wbijamy się w auto, rowery do kufra i mkniemy z samego rana do Szydłowca. Mijamy miasteczko i zostawiamy Wieloryba w jakieś innej mieścinie.
Słodkimi asfaltami kierujemy się na południowy-zachód. Teren pagórkowaty, w lesie stoi dużo wody.
Po drodze podziwiamy niewielkie wychodnie skalne. To jednak Mazowieckie, więc wbrew temu, co kilka wpisów wcześniej, w tym zdawałoby się płaskim województwie są jakieś skały. Choć przynależność akurat tych terenów do Mazowsze budzi raczej mieszane uczucia.
Lądujemy w końcu w końcu w okolicach miejscowości Niebo. Stąd rzut kamieniem do Piekła. I kamienie też są - rzeczywiście. Mniej więcej po środku drogi między obiema osadami. Kolejne skalne formacje - choć te raczej są chyba megawielkimi kamieniami narzutowymi.
Tu, w okolicy, nad rzeczką Czarną w 1987 r. byłem na swoim pierwszym obozie harcerskim. Leśne polany wśród starych brzóz są dobrze widoczne. Ech....
Potem przemykamy przez Piekło. Cóż za wspaniała osada w środku lasu. Zaledwie kilka chałup. Niektóre - w remoncie. W takim Piekle też mógłbym żyć.
W końcu Sielpia Wielka. Stara osada z dawną hutą. Teraz przy zalewie tworzonym na Czarnej funkcjonuje ośrodek turystyczny. Akurat tego dnia rozgrywano maraton - z biegaczami mijaliśmy się po drodze na leśnych szutrach. Tu, nad zalewem, jest meta.
Ruszamy nieco już zmęczeni na południe, potem na wschód - jesteśmy na najdalszym krańcu pętli, którą mamy zamiar zatoczyć.
Zaczyna się walka. podjazdy. Niby nie wysokie, ale jednak długie. Lubię przyatakować taki podjazd ostrzej, utrzymać tempo, aż do zejścia.
Po paru wzniesieniach jesteśmy dobrze nabuzowani kwasem mlekowym. W jednej wsi, już niedaleko od auta, na rzece organizujemy Misie-Patysie. Świetna zabawa.
Na koniec trafia nam się jeszcze kilkukilometrowa przeprawa przez las po wyboistej, błotnej drodze. Na mapie asfalt jest, ale w terenie ktoś go zwinął.
Tuż przed wsią z samochodem. Ogromny pomnik. Na początku wojny Niemcy wymordowali ponad 200 mężczyzn w tym miejscu. Wszystkich z jednej wsi. Nagrobki - ojcowie, synowie, dziadkowie (to po datach widać) leżą koło siebie.
Świętokrzyska ziemia nasączona jest historią jak gąbka.
110 kilometrów w kołach i jesteśmy przy aucie.
sobota, 15 maja 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz