Już niedługo. Mam nadzieję. Dziś już pokonywałem go, nabierając powietrza co trzeci krok - krok pływacki rzecz jasna, który niewiele ma wspólnego z nogami, a odnosi się przede wszystkim do rąk. Cała filozofia nauki, którą sobie sam stworzyłem, zakłada, że najpierw trzeba wykonać daną, nową czynność niedbale, tak, żeby osiągnąć pewien komfort jej wykonywania. I tak, gdy uczę się nabierać powietrza, nie skupiam się na precyzyjnej pracy rąk. Gdy opanuję oddychanie, będę wykonywać to na psychicznym i fizycznym luzie - wrócę do koncentracji na właściwym układaniu dłoni, łokci itd. W ten sposób, krok po kroku, dokładam nowe elementy.
Dzięki takiej metodzie, która wymaga ode mnie jednak masy cierpliwości, a woda nie raz już usłyszała ode mnie piękną wiązankę brukowych słów, niedługo opuszczę brodzik. Wraz z nadejściem wiosny
czwartek, 4 marca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz