Pani J.M. pociągnęła na raz dwa wyciągi - kawałek przeszliśmy z lotną.
Kluczowe dwa wyciągi poprowadził J.Cz.
Ostatnie dwa - ja. Znów na raz, czyli końców z lotną. W śniegu po jaja w pionowych kosówkach.
Tym razem świeciło piękne słońce.
Droga z pięknym, lufiastym trawersem pod przewieszającą się ścianką.
Pierwsze nasze wejście na kursie na jakiś konkretny pik.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz