wtorek, 15 czerwca 2010

125 w ciągu, dusza moczy stopy, a zatoki skute lodem

Na Wodnika i do wody. Tłoczno. Ok. godz. 18.30.
Postanawiam opykać kilometr w 8 strzałach po 125 metrów każdy.
Nie wiem czy dam radę zrobić 5x25 w ciągu. Więc startuję, a dusza wychyla głowę ponad wodę, siedząc mi na ramieniu i mocząc jedynie stopy.
Dało radę.
Pierwsza seria ustrzelona. Nawet nie było tak ciężko. Super!
90 sekund przerwy.
Potem kolejna seria i kolejna, i kolejna. Tłok taki, że czasem trzeba płynąć na torze na trzeciego.
Po 5. serii czuję, że głowa mi pęka. Zatoki nabite na maksa. Dusza zlazła z ramienia i gdzieś kwili, że boli, bo ona ma połączenie z fizis i też czuje, że zatoki pękają od smarków niczym kra w Gdańskiej na wiosnę.
Strzelam jeszcze jedną serię i się poddaję. Tłok i pękające zatoki. Razem wyszło 750 metrów. Też nieźle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz