sobota, 9 stycznia 2010
Kabackie szusowanie
Śnieg sypie nieustannie. Są problemy z ruszeniem auta spod domu. W końcu docieramy z panią J.M. do lasu. Gruba warstwa nie do końca zajeżdżonego i zabieganego śniegu. Wspaniale! W 1,26' pokonujemy 10 km. Mieśnie pracują inaczej niż przy bieganiu. W kość, a raczej we włókna, dostają tricepsy. Jest zmęczenie po jeździe. Doskonałe szusowanie. Oby śnieg tylko nie spłynął...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
tak, było super :)
OdpowiedzUsuń