piątek, 22 października 2010

3 sekundy stoją w progu

Inter-wałki dały jednak w kość, więc dwa dni odpoczynku.
Dziś jednak zgodnie z planem miałem polecieć tempóweczkę - 40 minut po 5.10 na kilometr (po 2'03'' na 400 metrów).
Więc na bieżnię.
Najpierw 6'40'' rozgrzewki.
Potem miałem pobiec 20 kółek (400-metrowych). To miał być trening progowy.
Jednak... właśnie, jednak...
Z tabeleczki w książeczce Danielsa wynikało, że powinienem kręcić po 2 minuty i 3 sekundy. Jednak ja (o biesy, co podszeptujecie, by robić więcej, mocniej, szybciej, choć nie wskazane) postanowiłem kręcić kółeczka po równe dwie minuty (3 sekundy? co to za różnica - myślałem). Co z tego się urodziło?
Teraz biesom dziękuję, a było to tak:

Ano po 10 kółkach (4km/20 minutach) musiałem odpuścić, zatrzymać się, złapać oddech, porozciągać się i przebiec 6'20' truchcikiem, żeby się nieco zregenerować. Strasznie mocno pobiegłem, pod koniec ze sporą zadyszką, z walką - a miało być łatwo.

Ale uparłem się, że jeszcze trochę muszę przebiec, bo co to 20 minut biegania.
Więc postanowiłem, że przekręcę jeszcze 5 kółek (2km/10 minut), ale już spokojniej - tak jak było przykazane, po 2'03'' na 400 metrów.
I co?

I po 2 km biegłem sobie dalej - i zrobiłem drugi raz tego dnia 4 km, ale właśnie wolniej - po 2'03'' (łączny czas - 20'30''). Co więcej - dobiegłem w ogóle nie zmęczony, z tylko lekko pogłębionym oddechem, spokojnie, bez walki.

3 sekundy różnicy na 400 metrach, 30 sekund na 4 kilometrach i taka rozbieżność? Najpierw niemal w trupa, potem z łatwością, leciutko?

Ano właśnie. Zajrzyjmy co też pan Daniels mówi o biegu w tempie progowym

"Możesz dość dokładnie określić swoje tempo progowe, biegając z prędkością, w której wytwarza się wysokie, ale stałe stężenie kwasu mlekowego we krwi. (...) Łatwo jest wyczuć to tempo, bo przy szybszym biegu stężenie kwasu mlekowego wzrasta w czasie biegu (co wskazuje, że jego poziom nie jest stały). Przy tempie maratońskim stężenie kwasu mlekowego stopniowo opada po początkowym skoku, jak również po każdym szybszym podbiegu (to również nie jest poziom stały kwasu mlekowego)".
Str. 142 "Bieganie metodą Danielsa"

Ano właśnie.
Gdy wystartowałem do pierwszego biegu - najpierw się "zagrzałem" (ciężki oddech), potem trochę odpuściło, ale po 6 kółkach umierałem (zadyszka na całego), a miałem do zrobienia jeszcze 4 kółka.

Co też się więc stało?
Zajrzyjmy do jeszcze niepublikowanej książki (do której jakimś cudem mam dostęp)
Tym razem to "Trening z pulsometrem" Joe Friela.

"W trakcie cięższych treningów, gdy tętno rośnie i zbliża się do twojego wyliczonego LT, obserwuj uważnie swój oddech. Powinien stać się coraz cięższy. Gdy dojdziesz do swojego prawdziwego LT, ilość powietrza wdychanego i wydychanego powinna się gwałtownie podnieść. W tym momencie zachodzą dość oczywiste zmiany, zwane przez naukowców „progiem wentylacyjnym” (Ventilatory Treshold, VT). Tętna LT i VT występują niemal jednocześnie. Gdy obserwujesz uważnie swój oddech w trakcie ćwiczeń, jesteś w stanie zdecydować czy jesteś powyżej, czy poniżej swojego LT".

Gdy zauważymy, że tętno LT, to tętno na progu mleczanowym, okaże się, że to to samo tętno z którym (czy też poniżej którego) dziś miałem biegać. W końcu robiłem trening progowy (czyli na progu mleczanowym). Co więcej, jak podaje Joe Friel - na progu mleczanowym występuje również "próg wentylacyjny" - VT.

Jeszcze tylko mały cytacik z Jacka Danielsa:
"Pamiętaj, że taki trening ćwiczy zdolność organizmu do usuwania kwasu mlekowego".
I złóżmy wszystko do kupy.

Pierwsze 4 kilometry pobiegłem tuż nad progiem mleczanowym. Wraz z pokonywanym dystansem coraz bardziej się "zgrzewałem" - łapałem coraz większą zadyszkę, nogi zaczęły palić, po 4 kilometrach miałem dość.

Drugie 4 kilometry pobiegłem na progu czy raczej tuż pod nim. Byłem w stanie oddychać równym rytmem, nie zmęczyłem się, dobiegłem do końca w dobrej formie, choć po pierwszym biegu zakładałem, że zrobię tylko połowę dystansu - sądziłem, że drugi raz takiego wysiłku nie dam rady zrobić.

Ale dałem!
Czemu?
Bo dołożyłem po 3 sekundy na każde 400 metrów.
Daniels odsłonił swoją precyzję.
Piękna lekcja.

1 komentarz: