Bieg Niepodległości zbliża się wielkimi krokami, a ja postanowiłem wykręcić na nim swoją życiówkę na 10 km. Prace nad tym trwają w sumie chyba od kilku miesięcy. Ostatnie kilka tygodni to znaczny wzrost intensywności, a także objętości. Teraz objętość ograniczam. Intensywność wzrasta do docelowej, a czasem ją przekracza. Wydaje mi się, że moje założenia self-trenerskie sprawdzają się. I to, oprócz biegu, daje mi dodatkową satysfakcję.
Dziś g. 6.15 spotkałem się z kumplem od Kabat pod domem i pobiegliśmy w stronę Trasy Siekierkowskiej. Jakiś czas temu z panią J.M. wyznaczyliśmy tam 3 km trasę z oznaczeniami co 500 metrów. W te i na zad wychodzi łącznie 6 km. Dobiega się w zasadzie do wiślanego wału. Spod domu dobiegu do trasy jest ok. 1,7 km
Dziś postanowiłem na 6 km utrzymać tempo po 4'30''.
Dobieg: 10'53''
Pierwsza trójka: 13'33''
Druga trójka (bez zatrzymania): 13'06''
Powrót: 10'59''
Waga po biegu: 98,4
Łącznie wyszło: 48'31''
W tym 6K: 26'39''
Są powody do mruczenia.
wtorek, 3 listopada 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
mmmmmrrrrrr
OdpowiedzUsuń