wtorek, 28 września 2010

Bieganie metodą Danielsa

Jakiś kompletny amok z tą książką. Ludzie chyba na głowy poupadali. Przecież od czytania książek co najwyżej można oczy popsuć, a nie swoje bieganie poprawić. I co taki Daniels w ogóle tam napisał? Mam tę książkę. Może i to ma sens, może i plany są dobre, ale żeby od razu wszyscy biegający musieli dyskutować o Danielsie? Bez sensu. Bez opamiętania. Trochę dystansu do słowa pisanego. Czy w ogóle to działa? Ktoś tam przebąkiwał, że Daniels ma jakieś wyniki w trenowaniu. Kto to wie?
Jak się człowieku na własnej skórze nie przekonasz, to nie ma co piać.
Skoro ta metoda taka cwana, to ją spróbuję i wtedy będzie można powiedzieć, czy Daniels jakieś rezultaty daje.
Rzecz jasna mam problemy z trzymaniem się planów, no ale drobne modyfikacje chyba zamysłu autora nie popsują.
Najgorsze, że zamiast proponowanych przez Danielsa 24 tygodni mam do startu 7 (i to niecałe). Bo start 11 listopada. Wypada się poprawić po zeszłym roku - czarne kawki nie mogą straszyć.
Więc popatrzyłem w te tak reklamowane tabelki.
Ustawię sobie trening na podstawie czasu z półmaratonu z marca. to i tak dużo. VDOT 41.
W 7 tygodni dam radę zrobić, zgodnie z jedną z tabelek, 3 tygodnie treningu w fazie 1., 1 tydzień z fazy 3. i 3 tygodnie z fazy 4., z czego ostatni tydzień to będzie start.
Zakładam objętość treningową - żeby się nie przemęczyć - na poziomie 32 km tygodniowo.
I zobaczymy. Ciekawe czy to zadziała. Uznam, jak pokonam dychę w 45'.

No, w ramach planu dziś przebiegłem ok. 9 km na kabatach w 51'18''.

niedziela, 26 września 2010

Meta, meta, wyprzedzaj

Przez wzgląd na kolana i inne stawy moich nóg nie biegam maratonów. Mam nadzieję, że tylko jeszcze przez kilka miesięcy. Tak czy inaczej. Jak zwykle dopingowałem za to Panią J.M..
Umówiliśmy się, że ją podopinguję aktywnie od ok. 35 kilometra. Biegłem z nią przez kolejne 6.
Wyszła bardzo ciekawa przebieżka, wśród umęczonych maratończyków. Cały czas nawijałem, przez co nieco się nawet zadyszałem, choć biegliśmy w tempie ok. 6 km na kilometr.
Pięknie to wyglądało, gdy Pani J.M. w zasadzie wyłącznie wyprzedzała maszerujących lub ledwo biegnących. Chyba jednak nieco za mocno postanowiłem ją dopingować, bo na ostatnim podbiegu odmówiła współpracy. Cóż - żaden ze mnie trener.
Potem jednak się zmobilizowała. Cóż to był za bieg.
Pod nosem cały czas nadawałem (w miarę cicho, żeby inni biegacze nie pomyśleli, że znalazł się cwaniaczek, co sam nie biega, a kobietę zmusza do wysiłku ponad miarę), więc nadawałem: nie ma zmęczenia, meta, meta niedaleko, popatrz jak wyprzedzasz, meta, meta, wyprzedzaj, meta, meta.
Różne bzdury jak widać. Może pomogło?
Pani J.M. wykręciła życiówkę, a ja w sumie byłem nieźle zdyszany.

wtorek, 21 września 2010

Aeroby - 7.

20' orbitrek
20'rower
20' bieg
10' wiosła
i brzuchy

niedziela, 19 września 2010

Kabaty

Pętelka z panią J.M.
Dokłusował do nas również kolega Wojtek, który przygotowuje się do MW. Chłopak złapał naprawdę niezłą kondycję. Przebiegł z nami swoją drugą pętle, a na finiszu, gdzie zawsze ja wygrywałem, wyprzedził mnie śpiewając na głos. Pokazał pazur.
Czas: 51'25''

piątek, 17 września 2010

Aeroby - 6.

10' wiosła
15' rower
20' bieżnia
20' orbitrek
i brzuchy

czwartek, 16 września 2010

Aeroby - 5.

20' orbitrek
20' rower
20' bieżnia
10' wiosła
poprzetykane brzuchami

wtorek, 14 września 2010

Aeroby - 4.

10' wiosła
20' rower
20' bieg
10' wiosła
Po i przed wiosłami brzuszki

czwartek, 9 września 2010

Aeroby - 3.

10' wioseł
60' spinningu
20' bieżnia

środa, 8 września 2010

Aeroby - 2.

Set
10' wioseł
30' biegu
10' wioseł
poprzetykane brzuszkami.

Wcześniej chyba byłem ze dwa razy na basenie - ale niestety nie odnotowane są te ruchy.